„Neutralne płciowo” nazwy stanowisk w ogłoszeniach o pracę!
Zamiast pomocy dla przedsiębiorców, genderowe obowiązki.
Od 24 grudnia 2025 roku wejdą w życie przepisy nakazujące stosowanie „neutralnych płciowo nazw stanowisk”. Zamiast „kierownika” czy „kierowniczki” ma być „osoba na stanowisku kierowniczym”. To nie żart, to nowy obowiązek wprowadzony do polskiego prawa pracy. Pracodawcy dziś nie wiedzą, jak mają pisać ogłoszenia o pracę, bo ustawa nie wyjaśnia, jak definiować neutralność językową. Każde sformułowanie może stać się podstawą do sankcji, jeśli ktoś uzna je za „dyskryminujące”.
Paradoksalnie to rząd i administracja publiczna będą mieć największy problem ze wdrożeniem tych zmian, bo to właśnie tam funkcjonuje najwięcej nazw stanowisk o męskim brzmieniu. Nowe przepisy nie tylko nakładają obowiązek tworzenia absurdalnych nazw zawodów, ale też zmieniają cały proces rekrutacji. Pracodawcy będą musieli szkolić działy kadr w zakresie nowego „języka równości”. To kolejne biurokratyczne obciążenie i ryzyko kar finansowych za użycie zwykłego polskiego słowa. Przygotowanie ogłoszenia na stanowisko "kucharz", "sprzątaczka" czy "mechanik" będzie zwyczajnie nielegalne.
Wprowadzenie „neutralnych płciowo” nazw stanowisk następuje w czasie, gdy biznes ma coraz większe problemy. W 2024 roku aż 375,5 tysiąca firm zawiesiło działalność – rekord w historii. Zamiast ułatwiać życie przedsiębiorcom, rząd serwuje im ideologiczny eksperyment. Biznes potrzebuje ułatwień, uproszczeń, zdrowej deregulacji, a nie genderowych obowiązków.
Pomysłodawca poprawki, poseł Witold Zembaczyński z Koalicji Obywatelskiej, nie przedstawił żadnego racjonalnego uzasadnienia dla tego wymogu poza jednym zdaniem o potrzebie „neutralności płciowej”. Może do niego również trzeba się odzywać neutralnie płciowo? Macie jakieś pomysły?
„Neutralne płciowo” nazwy stanowisk w ogłoszeniach o pracę!
Zamiast pomocy dla przedsiębiorców, genderowe obowiązki.
Od 24 grudnia 2025 roku wejdą w życie przepisy nakazujące stosowanie „neutralnych płciowo nazw stanowisk”. Zamiast „kierownika” czy „kierowniczki” ma być „osoba na stanowisku kierowniczym”. To nie żart, to nowy obowiązek wprowadzony do polskiego prawa pracy. Pracodawcy dziś nie wiedzą, jak mają pisać ogłoszenia o pracę, bo ustawa nie wyjaśnia, jak definiować neutralność językową. Każde sformułowanie może stać się podstawą do sankcji, jeśli ktoś uzna je za „dyskryminujące”.
Paradoksalnie to rząd i administracja publiczna będą mieć największy problem ze wdrożeniem tych zmian, bo to właśnie tam funkcjonuje najwięcej nazw stanowisk o męskim brzmieniu. Nowe przepisy nie tylko nakładają obowiązek tworzenia absurdalnych nazw zawodów, ale też zmieniają cały proces rekrutacji. Pracodawcy będą musieli szkolić działy kadr w zakresie nowego „języka równości”. To kolejne biurokratyczne obciążenie i ryzyko kar finansowych za użycie zwykłego polskiego słowa. Przygotowanie ogłoszenia na stanowisko "kucharz", "sprzątaczka" czy "mechanik" będzie zwyczajnie nielegalne.
Wprowadzenie „neutralnych płciowo” nazw stanowisk następuje w czasie, gdy biznes ma coraz większe problemy. W 2024 roku aż 375,5 tysiąca firm zawiesiło działalność – rekord w historii. Zamiast ułatwiać życie przedsiębiorcom, rząd serwuje im ideologiczny eksperyment. Biznes potrzebuje ułatwień, uproszczeń, zdrowej deregulacji, a nie genderowych obowiązków.
Pomysłodawca poprawki, poseł Witold Zembaczyński z Koalicji Obywatelskiej, nie przedstawił żadnego racjonalnego uzasadnienia dla tego wymogu poza jednym zdaniem o potrzebie „neutralności płciowej”. Może do niego również trzeba się odzywać neutralnie płciowo? Macie jakieś pomysły?
·55 Wyświetlenia
·0 Oceny