https://nczas.info/2025/02/06/lekarz-wchodzil-do-damskiej-szatni-pielegniarka-oskarzona-o-nekanie-bo-chciala-by-wyszedl/
Dyplomowany lekarz nie jest pewien swojej płci
Oskarżył pielęgniarkę o „nękanie” go w damskiej szatni.
Komentarze W.M.
Grohmanon 06.02.2025 20:29
Jest wiele opcji rozwiązania tego problemu.
1. Rodem z agendy nazistowskiej. Eksterminacja odmieńców. Dość radykalne i raczej nie spotka się z powszechną akceptacją. Aby była jasność jestem absolutnie przeciwny takowemu, jednak jestem pewien, że wielu w swoich głowach po cichu imaginuje takie wyjście.
2. Zostawienie problemu samemu sobie, jak teraz i zezwolenie na nawarstwianie się go i polaryzację populacji. Wymarzona opcja dla zarządców stada. Dziel i rządź. Po to w końcu wykreowano epidemię transfilii.
3. Przymusowe leczenie psychiatryczne i przymusowa rekalibracja odmieńców. Podobne w swej wymowie do pkt 1.
4. Tolerancja bądź akceptacja, jednak z wyznaczeniem granic. Kobieta ma prawo czuć się nieswojo w łazience w obecności człowieka o odmiennych chromosomach. Szczególnie jeżeli ta odmienność jest zauważalna wizualnie.
Z drugiej strony istota ludzka ma prawo do samostanowienia, nawet jeżeli takowe jest nie zgodne z tradycyjnymi modelami społecznymi. Oczywiście zakładając, że nie czyni nikomu krzywdy.
Czyli trzeba iść z duchem czasów i wprowadzić 3 rodzaj przebieralni. Dla osób trans. Bo żaden z urodzenia mężczyzna nigdy nie zostanie kobietą, ale może żyć tak jak kobieta jeżeli ma taką potrzebę najwyraźniej.
Z pewnością zostanie uznane to przez obrońców powszechnego tranzycjonowania za stygmatyzowanie. I niestety w pewien sposób tym będzie. Ale czy taka osoba jak w w/w artykule wzbudzając społeczny niepokój sama nie jest źródłem autostygmatyzacji i generowania niechęci do własnej osoby? No właśnie, raczej tak.
Więc w tym wypadku mniejszym złem redukujemy społeczny tumult. Zresztą z tego co się orientuje, dużo takich osób ma problem z własną tożsamością i często najbardziej właśnie zależy im na tym, aby inni akceptowali ich wybór (gdyż podświadomie i często świadomie sami go podważają). I często jak to psychologia donosi istnieje siła przekory i uporu. Bycia czasem oryginalnym, a częściej ucieczki od nieakceptowanego siebie. Gdy przeszkody znikają albo osoby takie mają szczęście życia w komfortowym otoczeniu, wówczas często okazuje się, że te zmiany niczego nie rozwiązały a tylko skomplikowały.
Oczywiście mówię tutaj o przypadkach tranzycji dorosłych. Dzieci które poddawano terapii hormonalnej przed i w trakcie dojrzewania zazwyczaj przeobrażają się całkowicie w wizualnie przeciwną płeć i dopiero na starość wychodzą widoczne cechy naturalnej płci.
W przypadku zarówno dorosłych jak i dzieci wciąż dość powierzchownie zazwyczaj ocenia się to jako problem psychiczny, czasem chorobę – jak to dawniej bywało. Kiedy to w mojej ocenie jest to bardziej kryzys odgrywania roli społecznej przynależnej i przypisanej aktualnie do danej płci.
Znamienne jest, że problemową częścią, że tak powiem nie ładnie 'transów’ jest populacja urodzonych mężczyzn. Z kobietami, które postanowiły żyć jako (trans)mężczyźni podobne zagwozdki zasadniczo nie istnieją.
Ewidentnie problemem (zazwyczaj) nie jest płeć tylko tzw. gender, czyli to co w zachodniej nomenklaturze określa się właśnie mianem płci społeczno-umysłowej – odmiennej od tej biologicznej.
Co do łazienek. Ja wiem, w miejscach luksusowych można by podobnie poczynić, tworząc 3 opcję. W pospolitych miejscach, z kolei gdzie chodzi raczej o załatwienie swoich fizjologicznych potrzeb, można by postawić na tzw. koedukacyjny model, tępiąc problem w zarodku.
emigrant001 07.02.2025 10:06
Popieram pkt 3. Dołączyłbym jeszcze lewaków do tej opcji:)
https://nczas.info/2025/02/06/lekarz-wchodzil-do-damskiej-szatni-pielegniarka-oskarzona-o-nekanie-bo-chciala-by-wyszedl/
Dyplomowany lekarz nie jest pewien swojej płci
Oskarżył pielęgniarkę o „nękanie” go w damskiej szatni.
Komentarze W.M.
Grohmanon 06.02.2025 20:29
Jest wiele opcji rozwiązania tego problemu.
1. Rodem z agendy nazistowskiej. Eksterminacja odmieńców. Dość radykalne i raczej nie spotka się z powszechną akceptacją. Aby była jasność jestem absolutnie przeciwny takowemu, jednak jestem pewien, że wielu w swoich głowach po cichu imaginuje takie wyjście.
2. Zostawienie problemu samemu sobie, jak teraz i zezwolenie na nawarstwianie się go i polaryzację populacji. Wymarzona opcja dla zarządców stada. Dziel i rządź. Po to w końcu wykreowano epidemię transfilii.
3. Przymusowe leczenie psychiatryczne i przymusowa rekalibracja odmieńców. Podobne w swej wymowie do pkt 1.
4. Tolerancja bądź akceptacja, jednak z wyznaczeniem granic. Kobieta ma prawo czuć się nieswojo w łazience w obecności człowieka o odmiennych chromosomach. Szczególnie jeżeli ta odmienność jest zauważalna wizualnie.
Z drugiej strony istota ludzka ma prawo do samostanowienia, nawet jeżeli takowe jest nie zgodne z tradycyjnymi modelami społecznymi. Oczywiście zakładając, że nie czyni nikomu krzywdy.
Czyli trzeba iść z duchem czasów i wprowadzić 3 rodzaj przebieralni. Dla osób trans. Bo żaden z urodzenia mężczyzna nigdy nie zostanie kobietą, ale może żyć tak jak kobieta jeżeli ma taką potrzebę najwyraźniej.
Z pewnością zostanie uznane to przez obrońców powszechnego tranzycjonowania za stygmatyzowanie. I niestety w pewien sposób tym będzie. Ale czy taka osoba jak w w/w artykule wzbudzając społeczny niepokój sama nie jest źródłem autostygmatyzacji i generowania niechęci do własnej osoby? No właśnie, raczej tak.
Więc w tym wypadku mniejszym złem redukujemy społeczny tumult. Zresztą z tego co się orientuje, dużo takich osób ma problem z własną tożsamością i często najbardziej właśnie zależy im na tym, aby inni akceptowali ich wybór (gdyż podświadomie i często świadomie sami go podważają). I często jak to psychologia donosi istnieje siła przekory i uporu. Bycia czasem oryginalnym, a częściej ucieczki od nieakceptowanego siebie. Gdy przeszkody znikają albo osoby takie mają szczęście życia w komfortowym otoczeniu, wówczas często okazuje się, że te zmiany niczego nie rozwiązały a tylko skomplikowały.
Oczywiście mówię tutaj o przypadkach tranzycji dorosłych. Dzieci które poddawano terapii hormonalnej przed i w trakcie dojrzewania zazwyczaj przeobrażają się całkowicie w wizualnie przeciwną płeć i dopiero na starość wychodzą widoczne cechy naturalnej płci.
W przypadku zarówno dorosłych jak i dzieci wciąż dość powierzchownie zazwyczaj ocenia się to jako problem psychiczny, czasem chorobę – jak to dawniej bywało. Kiedy to w mojej ocenie jest to bardziej kryzys odgrywania roli społecznej przynależnej i przypisanej aktualnie do danej płci.
Znamienne jest, że problemową częścią, że tak powiem nie ładnie 'transów’ jest populacja urodzonych mężczyzn. Z kobietami, które postanowiły żyć jako (trans)mężczyźni podobne zagwozdki zasadniczo nie istnieją.
Ewidentnie problemem (zazwyczaj) nie jest płeć tylko tzw. gender, czyli to co w zachodniej nomenklaturze określa się właśnie mianem płci społeczno-umysłowej – odmiennej od tej biologicznej.
Co do łazienek. Ja wiem, w miejscach luksusowych można by podobnie poczynić, tworząc 3 opcję. W pospolitych miejscach, z kolei gdzie chodzi raczej o załatwienie swoich fizjologicznych potrzeb, można by postawić na tzw. koedukacyjny model, tępiąc problem w zarodku.
emigrant001 07.02.2025 10:06
Popieram pkt 3. Dołączyłbym jeszcze lewaków do tej opcji:)