Przejdź na wersje Pro

  • To budujące jak #człowiek techniki otwiera się na #duchowość i działa na tym polu. Jak buduje #społeczność dusz, rozszerza horyzont i formy działania między ludźmi. Przykład nowej wizji i innowacyjności.
    Z podziękowaniem a nawet podziwem podaję dalej. Oby się udało!
    https://x.com/MattJarosPL/status/1947355635399393579
    Dołączysz?
    To budujące jak #człowiek techniki otwiera się na #duchowość i działa na tym polu. Jak buduje #społeczność dusz, rozszerza horyzont i formy działania między ludźmi. Przykład nowej wizji i innowacyjności. Z podziękowaniem a nawet podziwem podaję dalej. Oby się udało! https://x.com/MattJarosPL/status/1947355635399393579 Dołączysz?
    ·0 Oceny
  • https://www.facebook.com/photo/?fbid=122240731316083492&set=a.122113880534083492

    PODWÓJNE STANDARDY? UKRAIŃCY ŁAMIĄ PRAWO NA LOTNISKACH, A POLAKÓW ARESZTUJĄ ZA ZDEJMOWANIE FLAG

    GDAŃSK, POLSKA — Incydenty z udziałem obywateli Ukrainy w przestrzeni publicznej, zwłaszcza na lotniskach, stają się w Polsce niepokojącą normą. Ostatnia sytuacja miała miejsce na lotnisku im. Lecha Wałęsy w Gdańsku, gdzie 37-letni Ukrainiec podczas odprawy na lot do Barcelony wszczął awanturę.

    Według relacji świadków, mężczyzna agresywnie dyskutował o opłacie za aktywację biletu. W pewnym momencie powiedział do pracowniczki obsługi:
    „Tu może spaść bomba” .

    Mimo że później uregulował opłatę, kontynuował awanturę i obrażał personel. Linie lotnicze zdecydowały o wycofaniu go z rejsu. Na miejsce przybyli funkcjonariusze Zespołu Interwencji Specjalnych Straży Granicznej, którzy ukarali go... mandatem w wysokości 500 zł.

    Żadnego zatrzymania, żadnego śledztwa o charakterze terrorystycznym — tylko grzywna administracyjna i do widzenia.

    KONTRAST: POLAK ARESZTOWANY ZA ZDJĘCIE UKRAIŃSKICH FLAG

    Tymczasem w Gdyni 44-letni obywatel Polski został aresztowany za zdejmowanie ukraińskich flag z przestrzeni publicznej. Prokuratura postawiła mu dziewięć zarzutów, w tym „znieważenie symboli narodowych innego państwa”.

    Przebywa już dwa miesiące w areszcie tymczasowym, a grozi mu nawet 3 lata więzienia. Według jego relacji, działał z pobudek obywatelskich, chcąc zwrócić uwagę na utracenie suwerenności symbolicznej Polski.

    PRZYPADKI? NIE – SYSTEMOWY WZORZEC ZACHOWAŃ

    Takie przypadki jak w Gdańsku to nie wyjątek. Media lokalne, grupy społeczne i kanały w mediach społecznościowych regularnie informują o agresywnym lub aroganckim zachowaniu niektórych obywateli Ukrainy — w urzędach, autobusach, szkołach, na lotniskach.

    Często towarzyszy temu poczucie bezkarności. Kara za groźbę bombową w porcie lotniczym? 500 zł.
    Zdejmowanie cudzej flagi w swoim kraju? Do 3 lat więzienia.

    DOKĄD ZMIERZAMY?

    Coraz więcej Polaków pyta:

    Dlaczego gościom wolno więcej niż gospodarzom?

    Czemu własny obywatel jest surowiej karany za pokojowy protest niż cudzoziemiec za grożenie bombą?

    Gdzie kończy się solidarność, a zaczyna dyskryminacja własnych obywateli?

    PODSUMOWANIE

    Polska od lat wspiera Ukrainę — humanitarnie, finansowo i politycznie. Ale coraz więcej obywateli dostrzega rażącą nierówność traktowania. I jeśli rząd tego nie zauważy, skutki społeczne mogą być poważne.

    Państwo prawa to nie przywilej — to obowiązek dla każdego.
    https://www.facebook.com/photo/?fbid=122240731316083492&set=a.122113880534083492 🇵🇱 PODWÓJNE STANDARDY? UKRAIŃCY ŁAMIĄ PRAWO NA LOTNISKACH, A POLAKÓW ARESZTUJĄ ZA ZDEJMOWANIE FLAG GDAŃSK, POLSKA — Incydenty z udziałem obywateli Ukrainy w przestrzeni publicznej, zwłaszcza na lotniskach, stają się w Polsce niepokojącą normą. Ostatnia sytuacja miała miejsce na lotnisku im. Lecha Wałęsy w Gdańsku, gdzie 37-letni Ukrainiec podczas odprawy na lot do Barcelony wszczął awanturę. Według relacji świadków, mężczyzna agresywnie dyskutował o opłacie za aktywację biletu. W pewnym momencie powiedział do pracowniczki obsługi: „Tu może spaść bomba” 💣. Mimo że później uregulował opłatę, kontynuował awanturę i obrażał personel. Linie lotnicze zdecydowały o wycofaniu go z rejsu. Na miejsce przybyli funkcjonariusze Zespołu Interwencji Specjalnych Straży Granicznej, którzy ukarali go... mandatem w wysokości 500 zł. Żadnego zatrzymania, żadnego śledztwa o charakterze terrorystycznym — tylko grzywna administracyjna i do widzenia. ⚖️ KONTRAST: POLAK ARESZTOWANY ZA ZDJĘCIE UKRAIŃSKICH FLAG 🇺🇦 Tymczasem w Gdyni 44-letni obywatel Polski został aresztowany za zdejmowanie ukraińskich flag z przestrzeni publicznej. Prokuratura postawiła mu dziewięć zarzutów, w tym „znieważenie symboli narodowych innego państwa”. Przebywa już dwa miesiące w areszcie tymczasowym, a grozi mu nawet 3 lata więzienia. Według jego relacji, działał z pobudek obywatelskich, chcąc zwrócić uwagę na utracenie suwerenności symbolicznej Polski. 📉 PRZYPADKI? NIE – SYSTEMOWY WZORZEC ZACHOWAŃ Takie przypadki jak w Gdańsku to nie wyjątek. Media lokalne, grupy społeczne i kanały w mediach społecznościowych regularnie informują o agresywnym lub aroganckim zachowaniu niektórych obywateli Ukrainy — w urzędach, autobusach, szkołach, na lotniskach. Często towarzyszy temu poczucie bezkarności. Kara za groźbę bombową w porcie lotniczym? 500 zł. Zdejmowanie cudzej flagi w swoim kraju? Do 3 lat więzienia. ❓ DOKĄD ZMIERZAMY? 🧭 Coraz więcej Polaków pyta: Dlaczego gościom wolno więcej niż gospodarzom? Czemu własny obywatel jest surowiej karany za pokojowy protest niż cudzoziemiec za grożenie bombą? Gdzie kończy się solidarność, a zaczyna dyskryminacja własnych obywateli? 🇵🇱 PODSUMOWANIE Polska od lat wspiera Ukrainę — humanitarnie, finansowo i politycznie. Ale coraz więcej obywateli dostrzega rażącą nierówność traktowania. I jeśli rząd tego nie zauważy, skutki społeczne mogą być poważne. Państwo prawa to nie przywilej — to obowiązek dla każdego.
    ·0 Oceny
  • https://www.facebook.com/watch/?v=1253366576579343&rdid=d4Yp6dxsjnvWBqLp

    Potępiamy niszczenie naszej tradycji i przyszłości rybołówstwa!
    Polskie łodzie rybackie to nie tylko narzędzie pracy — to symbol wielopokoleniowej tradycji, pasji i niezależności lokalnych społeczności. Decyzje o ich cięciu i likwidacji przez polski rząd to zamach na tożsamość nadmorskich regionów i dramat dla rodzin, które z morzem związane są od pokoleń.
    Czas powiedzieć DOŚĆ! Zamiast wspierać rodzimych rybaków, odbiera się im środki do życia.
    Dołącz do głosu sprzeciwu. Brońmy polskiego rybołówstwa zanim będzie za późno.
    https://www.facebook.com/watch/?v=1253366576579343&rdid=d4Yp6dxsjnvWBqLp 🇵🇱 Potępiamy niszczenie naszej tradycji i przyszłości rybołówstwa! ⚓ Polskie łodzie rybackie to nie tylko narzędzie pracy — to symbol wielopokoleniowej tradycji, pasji i niezależności lokalnych społeczności. Decyzje o ich cięciu i likwidacji przez polski rząd to zamach na tożsamość nadmorskich regionów i dramat dla rodzin, które z morzem związane są od pokoleń. ⛔ Czas powiedzieć DOŚĆ! Zamiast wspierać rodzimych rybaków, odbiera się im środki do życia. 📣 Dołącz do głosu sprzeciwu. Brońmy polskiego rybołówstwa zanim będzie za późno.
    ·0 Plays ·0 Oceny
  • 13-JUL-25 Rundown
    https://unitednetwork.earth/programs/run114-audiogram-6dfa0c
    W tym tygodniu nasi posłańcy z całego świata - Niemiec, Stanów Zjednoczonych, Hiszpanii, Australii, Ugandy i Meksyku - przekazują pilne historie z pierwszej linii frontu.
    W Teksasie katastrofalne powodzie przetoczyły się przez środkowy Teksas 4 lipca, zabijając ponad 100 osób. Społeczność wciąż poszukuje zaginionych i domaga się odpowiedzi.
    W Anglii wprowadzana jest znaczna ekspansja bezpłatnej opieki nad dziećmi - ale zarówno rodziny, jak i żłobki twierdzą, że system jest już nadwyrężony.
    A w Australii niedobór siana spowodowany suszą zagraża źródłom utrzymania rolników - i dostawom żywności w kraju.
    Plus, najważniejsze informacje z raportu GIA.

    Audycja jest dostępna też na:
    https://youtu.be/NERj4f9flpI?si=KyG-7in4xyRx0aC3
    lub
    https://open.spotify.com/episode/3DtDMJ1LYJ7h5moyER5u3q?si=1-8vFVywRtO-o_0OIontOg
    13-JUL-25 Rundown https://unitednetwork.earth/programs/run114-audiogram-6dfa0c W tym tygodniu nasi posłańcy z całego świata - Niemiec, Stanów Zjednoczonych, Hiszpanii, Australii, Ugandy i Meksyku - przekazują pilne historie z pierwszej linii frontu. W Teksasie katastrofalne powodzie przetoczyły się przez środkowy Teksas 4 lipca, zabijając ponad 100 osób. Społeczność wciąż poszukuje zaginionych i domaga się odpowiedzi. W Anglii wprowadzana jest znaczna ekspansja bezpłatnej opieki nad dziećmi - ale zarówno rodziny, jak i żłobki twierdzą, że system jest już nadwyrężony. A w Australii niedobór siana spowodowany suszą zagraża źródłom utrzymania rolników - i dostawom żywności w kraju. Plus, najważniejsze informacje z raportu GIA. Audycja jest dostępna też na: https://youtu.be/NERj4f9flpI?si=KyG-7in4xyRx0aC3 lub https://open.spotify.com/episode/3DtDMJ1LYJ7h5moyER5u3q?si=1-8vFVywRtO-o_0OIontOg
    UNITEDNETWORK.EARTH
    Run114 Audiogram
    13-JUL-25 THE RUNDOWN
    ·0 Oceny
  • https://www.facebook.com/photo/?fbid=10229483874307876&set=a.10202975018923059

    MASKA SPADŁA: BRIGITTE MACRON
    TO JEAN-MICHEL TROGNEUX
    Koniec z plotkami. Koniec ze spekulacjami. Koniec z cenzurą.
    Brigitte Macron, zwana Pierwsza Dama Francji, urodziła się mężczyzną.
    Jej prawdziwa tożsamość ? Jean-Michel Trogneux.

    Przez lata Francuzi byli krytykowani za tak szalone, obraźliwe i zniesławiające twierdzenia. Ale ten sam system, który próbował zniszczyć dziennikarkę Natachę Rey, dziś przyznał się do porażki.
    W 2025 roku Sąd Apelacyjny w Paryżu uniewinnił Natachę Rey ze wszystkich zarzutów po tym, jak ujawniła ukrytą męską tożsamość Brigitte Macron.

    To zmienia wszystko.

    ŚLEDZTWO, KTÓRE PRÓBOWALI POGRZEBAĆ
    Natacha Rey spędziła ponad trzy lata
    gromadząc dokumenty, zdjęcia, zapisy szkolne i akta rodzinne.
    Jej odkrycia były szokujące:

    Nie ma ważnego aktu urodzenia
    kobiety o nazwisku „Brigitte Trogneux”, który pasowałby do chronologii.

    Jean-Michel Trogneux pojawia się w dokumentach szkolnych, na zdjęciach rodzinnych i w rejestrach publicznych aż do swojego nagłego zniknięcia w latach 80.

    Tożsamość Brigitte w tajemniczy sposób się ujawnia, w pełni ukształtowana jako osoba dorosła, bez możliwej do prześledzenia przeszłości.

    Rodzina Macronów nie udostępnia publicznego DNA, żadnych zweryfikowanych dokumentów, jedynie artykuły w czasopismach i medialne dramaty.

    To nie była pomyłka, ale zaplanowana akcja tuszowania.
    A teraz wszystko się rozpada.

    SĄD ORZEKŁ MEDIA MILCZĄ
    Kiedy Rey po raz pierwszy ujawniła prawdę, media rozpaliły emocje.
    Była cenzurowana, wyśmiewana, demonizowana i ciągana po sądach.
    Główne media, takie jak AFP, Le Monde i France 24, nazwały ją „niebezpieczną”. YouTube zablokował jej filmy.
    Media społecznościowe usunęły jej profil.

    A jednak wygrała.

    Sąd Apelacyjny w Paryżu orzekł, że jej śledztwo było uzasadnione. Jej wypowiedzi były chronione prawem do wolności słowa. Oskarżenia pod jej adresem ? Bezpodstawne.

    Ale teraz, gdy sąd uznał prawdziwość tej historii, milczenie
    prasy jest jeszcze bardziej ogłuszające.
    Ponieważ nie podawali prawdy;
    uczestniczyli w kłamstwie.

    To nie są plotki z tabloidów. To największe oszustwo polityczne
    w historii współczesnej Francji.

    Brigitte Macron to mężczyzna.
    Naprawdę nazywa się Jean-Michel Trogneux.
    Oszustwo, ukrywane pod ochroną państwa przez dziesięciolecia,
    służyło stworzeniu fałszywego wizerunku
    „pary prezydenckiej”.

    Jeśli Pierwsza Dama Francji jest oszustką, to cały rząd Macrona jest nielegalny.

    To wykracza poza kwestie płci, kultury i opinii.
    Chodzi o prawdę, sprawiedliwość i prawo narodu do wiedzy, kto sprawuje najwyższy szczebel władzy.

    Francja została okłamana.
    Sąd przymykał na to oko.
    Media milczą.
    Ale prawda jest bardziej rażąca niż kiedykolwiek.

    A teraz cały świat patrzy.
    https://www.facebook.com/photo/?fbid=10229483874307876&set=a.10202975018923059 MASKA SPADŁA: BRIGITTE MACRON TO JEAN-MICHEL TROGNEUX Koniec z plotkami. Koniec ze spekulacjami. Koniec z cenzurą. Brigitte Macron, zwana Pierwsza Dama Francji, urodziła się mężczyzną. Jej prawdziwa tożsamość ? Jean-Michel Trogneux. Przez lata Francuzi byli krytykowani za tak szalone, obraźliwe i zniesławiające twierdzenia. Ale ten sam system, który próbował zniszczyć dziennikarkę Natachę Rey, dziś przyznał się do porażki. W 2025 roku Sąd Apelacyjny w Paryżu uniewinnił Natachę Rey ze wszystkich zarzutów po tym, jak ujawniła ukrytą męską tożsamość Brigitte Macron. To zmienia wszystko. ŚLEDZTWO, KTÓRE PRÓBOWALI POGRZEBAĆ Natacha Rey spędziła ponad trzy lata gromadząc dokumenty, zdjęcia, zapisy szkolne i akta rodzinne. Jej odkrycia były szokujące: Nie ma ważnego aktu urodzenia kobiety o nazwisku „Brigitte Trogneux”, który pasowałby do chronologii. Jean-Michel Trogneux pojawia się w dokumentach szkolnych, na zdjęciach rodzinnych i w rejestrach publicznych aż do swojego nagłego zniknięcia w latach 80. Tożsamość Brigitte w tajemniczy sposób się ujawnia, w pełni ukształtowana jako osoba dorosła, bez możliwej do prześledzenia przeszłości. Rodzina Macronów nie udostępnia publicznego DNA, żadnych zweryfikowanych dokumentów, jedynie artykuły w czasopismach i medialne dramaty. To nie była pomyłka, ale zaplanowana akcja tuszowania. A teraz wszystko się rozpada. SĄD ORZEKŁ MEDIA MILCZĄ Kiedy Rey po raz pierwszy ujawniła prawdę, media rozpaliły emocje. Była cenzurowana, wyśmiewana, demonizowana i ciągana po sądach. Główne media, takie jak AFP, Le Monde i France 24, nazwały ją „niebezpieczną”. YouTube zablokował jej filmy. Media społecznościowe usunęły jej profil. A jednak wygrała. Sąd Apelacyjny w Paryżu orzekł, że jej śledztwo było uzasadnione. Jej wypowiedzi były chronione prawem do wolności słowa. Oskarżenia pod jej adresem ? Bezpodstawne. Ale teraz, gdy sąd uznał prawdziwość tej historii, milczenie prasy jest jeszcze bardziej ogłuszające. Ponieważ nie podawali prawdy; uczestniczyli w kłamstwie. To nie są plotki z tabloidów. To największe oszustwo polityczne w historii współczesnej Francji. Brigitte Macron to mężczyzna. Naprawdę nazywa się Jean-Michel Trogneux. Oszustwo, ukrywane pod ochroną państwa przez dziesięciolecia, służyło stworzeniu fałszywego wizerunku „pary prezydenckiej”. Jeśli Pierwsza Dama Francji jest oszustką, to cały rząd Macrona jest nielegalny. To wykracza poza kwestie płci, kultury i opinii. Chodzi o prawdę, sprawiedliwość i prawo narodu do wiedzy, kto sprawuje najwyższy szczebel władzy. Francja została okłamana. Sąd przymykał na to oko. Media milczą. Ale prawda jest bardziej rażąca niż kiedykolwiek. A teraz cały świat patrzy.
    ·0 Oceny
  • Lubię wpisy biohakera Mateusza .
    Oto co napisał w piątkowym (11.07) biuletynie:

    ... jesteśmy w trakcie najburzliwszego etapu tranzycji.
    Tego trudno nie dostrzec gołym okiem.

    Różnica pomiędzy narracjami wewnątrz matrixa, a ścieżką indywidualnego poznania zdaje się pogłębiać z każdą chwilą.

    Z parasolowej superpozycji obserwatora, matrix pogrąża się w coraz dosadniejszym zidioceniu. Gęstniejące z dnia na dzień opary absurdu, wyszarpują z transu kolejnych Kowidian.

    Jednocześnie umacniają w hipnozie, tych którym nigdy nie będzie dane zaznać szerszych obszarów świadomości. W końcu żyjemy w wielowarstwowej rzeczywistości wielu prędkości.

    W USA ruch MAHA (Make America Helathy Again) przełyka właśnie gorzką pigułkę. RFK bez szumnie zapowiadanego złotego standardu badań, dopuszcza do obiegu zastrzyki mRNA od Moderny dla dzieci.
    Zbrodniarz wojenny z Izraela nominuje Trumpa do pokojowej nagrody Nobla. Lista klientów agenta Mossadu Epsteina rozpływa się w nicość, a Diddy, pod kuratelą CIA zostaje oczyszczony ze wszystkich zarzutów.

    Jednym zdaniem business as usual.

    Uśmiechnijcie się brygada! Co tacy smutni? :) Przecież nikt z nas chyba nie brał na poważnie pomarańczowego człowieka i jego świty jako wyzwolicieli ludzkości.

    Dlatego teraz jeszcze mocniej niż kiedyś kierujemy działania i energię na hiperlokalność, umacnianie społeczności i niezależność.

    Skoro już wstaliśmy z kolan, to weźmy sprawy w swoje ręce. Dokładnie tak jak robicie to z własnym zdrowiem, sięgając po biohacking i mapując jego potrzeby.

    Idzie nowe, lepsze.
    Lubię wpisy biohakera Mateusza . Oto co napisał w piątkowym (11.07) biuletynie: ... jesteśmy w trakcie najburzliwszego etapu tranzycji. Tego trudno nie dostrzec gołym okiem. Różnica pomiędzy narracjami wewnątrz matrixa, a ścieżką indywidualnego poznania zdaje się pogłębiać z każdą chwilą. Z parasolowej superpozycji obserwatora, matrix pogrąża się w coraz dosadniejszym zidioceniu. Gęstniejące z dnia na dzień opary absurdu, wyszarpują z transu kolejnych Kowidian. Jednocześnie umacniają w hipnozie, tych którym nigdy nie będzie dane zaznać szerszych obszarów świadomości. W końcu żyjemy w wielowarstwowej rzeczywistości wielu prędkości. W USA ruch MAHA (Make America Helathy Again) przełyka właśnie gorzką pigułkę. RFK bez szumnie zapowiadanego złotego standardu badań, dopuszcza do obiegu zastrzyki mRNA od Moderny dla dzieci. Zbrodniarz wojenny z Izraela nominuje Trumpa do pokojowej nagrody Nobla. Lista klientów agenta Mossadu Epsteina rozpływa się w nicość, a Diddy, pod kuratelą CIA zostaje oczyszczony ze wszystkich zarzutów. Jednym zdaniem business as usual. Uśmiechnijcie się brygada! Co tacy smutni? :) Przecież nikt z nas chyba nie brał na poważnie pomarańczowego człowieka i jego świty jako wyzwolicieli ludzkości. Dlatego teraz jeszcze mocniej niż kiedyś kierujemy działania i energię na hiperlokalność, umacnianie społeczności i niezależność. Skoro już wstaliśmy z kolan, to weźmy sprawy w swoje ręce. Dokładnie tak jak robicie to z własnym zdrowiem, sięgając po biohacking i mapując jego potrzeby. Idzie nowe, lepsze.
    ·0 Oceny
  • https://www.facebook.com/KSzymanskiKonfederacja/videos/978683064197320

    Bójka kilkudziesięciu Kolumbijczyków w centrum Słupska to kolejny dowód na to, że masowa imigracja – niezależnie od tego, czy legalna, czy nielegalna – prowadzi do destabilizacji porządku publicznego i wzrostu przestępczości.
    Sceny, które jeszcze kilka lat temu wydawałyby się nie do pomyślenia w polskich miastach, stają się coraz częstsze.
    Nie jest to efekt przypadkowy, lecz konsekwencja polityki realizowanej przez kolejne rządy – zarówno PiS-u, jak i obecnej ekipy Donalda Tuska.
    Trzeba pamiętać, że to PiS wprowadził przepisy umożliwiające masowy napływ imigrantów zarobkowych i otworzył drzwi dla milionów przybyszów, ignorując konsekwencje społeczne.
    To oni reklamowali Polskę jako „nowy Zachód” dla pracowników z Azji, Ameryki Łacińskiej i Afryki, sprowadzając tanią siłę roboczą dla zagranicznych korporacji i wielkiego biznesu.
    Tusk nie tylko kontynuuje tę politykę, ale wręcz przyspiesza proces demontażu jednolitego etnicznie i kulturowo państwa, w którym Polacy czuli się u siebie.
    Masowa imigracja, zwłaszcza z krajów odmiennych kulturowo, prowadzi do wzrostu przestępczości, konfliktów społecznych i spadku bezpieczeństwa.
    Nie ma znaczenia, czy imigranci posiadają legalne papiery – liczy się to, że ich obecność zmienia strukturę społeczną kraju.
    Wielu z nich nie przyjeżdża tu po to, by się integrować, lecz po to, by wykorzystać sprzyjające im warunki i stworzyć własne zamknięte środowiska, gdzie obowiązują inne normy niż polskie.
    Mamy do czynienia z polityką celowego zastępowania polskiego społeczeństwa imigrantami, których łatwiej kontrolować i wykorzystywać jako tanich pracowników.
    POPiS – niezależnie od tego, kto aktualnie sprawuje władzę – nie dba o długofalowe skutki tego procesu, bo dla niego liczy się jedynie krótkoterminowy interes gospodarczy i dobre relacje z wielkim biznesem.
    Problem w tym, że imigranci nie wrócą do siebie po kilku latach – oni zostaną, ściągną rodziny, stworzą własne społeczności, które będą coraz mniej związane z polską kulturą, a coraz bardziej z własnymi wzorcami, często sprzecznymi z naszymi normami prawnymi i obyczajowymi.
    To, co dziś dzieje się w Słupsku, jutro będzie normą w kolejnych miastach.
    Polska podąża dokładnie tą samą ścieżką, którą przed laty poszły Niemcy, Francja czy Szwecja – kraje, które dziś zmagają się z zamieszkami, gangami etnicznymi i utratą kontroli nad całymi dzielnicami.
    I podobnie jak tam, tak i u nas słyszymy te same kłamstwa: że imigracja jest „niezbędna” dla gospodarki, że nie ma wpływu na bezpieczeństwo, że „musimy” otworzyć się na świat.
    Tymczasem każdy, kto zna realia Zachodu, wie, że ten proces nie prowadzi do wzrostu dobrobytu, lecz do społecznej destrukcji.
    Bójka Kolumbijczyków w Słupsku to tylko jeden z symptomów większego problemu.
    To nie wina policjantów, którzy próbują zapanować nad sytuacją, ale wina polityków, którzy doprowadzili do tego, że Polska przestaje być krajem dla Polaków.
    I jeśli ten kurs nie zostanie zatrzymany, podobnych incydentów będzie coraz więcej – aż w końcu staną się codziennością.
    https://www.facebook.com/KSzymanskiKonfederacja/videos/978683064197320 Bójka kilkudziesięciu Kolumbijczyków w centrum Słupska to kolejny dowód na to, że masowa imigracja – niezależnie od tego, czy legalna, czy nielegalna – prowadzi do destabilizacji porządku publicznego i wzrostu przestępczości. Sceny, które jeszcze kilka lat temu wydawałyby się nie do pomyślenia w polskich miastach, stają się coraz częstsze. Nie jest to efekt przypadkowy, lecz konsekwencja polityki realizowanej przez kolejne rządy – zarówno PiS-u, jak i obecnej ekipy Donalda Tuska. Trzeba pamiętać, że to PiS wprowadził przepisy umożliwiające masowy napływ imigrantów zarobkowych i otworzył drzwi dla milionów przybyszów, ignorując konsekwencje społeczne. To oni reklamowali Polskę jako „nowy Zachód” dla pracowników z Azji, Ameryki Łacińskiej i Afryki, sprowadzając tanią siłę roboczą dla zagranicznych korporacji i wielkiego biznesu. Tusk nie tylko kontynuuje tę politykę, ale wręcz przyspiesza proces demontażu jednolitego etnicznie i kulturowo państwa, w którym Polacy czuli się u siebie. Masowa imigracja, zwłaszcza z krajów odmiennych kulturowo, prowadzi do wzrostu przestępczości, konfliktów społecznych i spadku bezpieczeństwa. Nie ma znaczenia, czy imigranci posiadają legalne papiery – liczy się to, że ich obecność zmienia strukturę społeczną kraju. Wielu z nich nie przyjeżdża tu po to, by się integrować, lecz po to, by wykorzystać sprzyjające im warunki i stworzyć własne zamknięte środowiska, gdzie obowiązują inne normy niż polskie. Mamy do czynienia z polityką celowego zastępowania polskiego społeczeństwa imigrantami, których łatwiej kontrolować i wykorzystywać jako tanich pracowników. POPiS – niezależnie od tego, kto aktualnie sprawuje władzę – nie dba o długofalowe skutki tego procesu, bo dla niego liczy się jedynie krótkoterminowy interes gospodarczy i dobre relacje z wielkim biznesem. Problem w tym, że imigranci nie wrócą do siebie po kilku latach – oni zostaną, ściągną rodziny, stworzą własne społeczności, które będą coraz mniej związane z polską kulturą, a coraz bardziej z własnymi wzorcami, często sprzecznymi z naszymi normami prawnymi i obyczajowymi. To, co dziś dzieje się w Słupsku, jutro będzie normą w kolejnych miastach. Polska podąża dokładnie tą samą ścieżką, którą przed laty poszły Niemcy, Francja czy Szwecja – kraje, które dziś zmagają się z zamieszkami, gangami etnicznymi i utratą kontroli nad całymi dzielnicami. I podobnie jak tam, tak i u nas słyszymy te same kłamstwa: że imigracja jest „niezbędna” dla gospodarki, że nie ma wpływu na bezpieczeństwo, że „musimy” otworzyć się na świat. Tymczasem każdy, kto zna realia Zachodu, wie, że ten proces nie prowadzi do wzrostu dobrobytu, lecz do społecznej destrukcji. Bójka Kolumbijczyków w Słupsku to tylko jeden z symptomów większego problemu. To nie wina policjantów, którzy próbują zapanować nad sytuacją, ale wina polityków, którzy doprowadzili do tego, że Polska przestaje być krajem dla Polaków. I jeśli ten kurs nie zostanie zatrzymany, podobnych incydentów będzie coraz więcej – aż w końcu staną się codziennością.
    ·0 Plays ·0 Oceny
  • Rzeczywistość zmieniła się w kabaret

    Jeszcze kilka lat temu krwistoczerwona mapa pogodowa Niemiec mogłaby uchodzić za internetowy żart lub grafikę z mema. Dziś niemal identyczne obrazy pojawiają się w głównym wydaniu wiadomości publicznych mediów, takich jak niemiecka Tagesschau. Co gorsza, niektórzy „weryfikatorzy faktów” mają trudności z odróżnieniem, czy te obrazy są prawdziwe, czy wygenerowane przez sztuczną inteligencję.
    Ostatni przypadek pokazuje, jak groteskowy stał się medialny przekaz klimatyczny. Użytkownik portalu społecznościowego opublikował zrzut ekranu z prognozy pogody Tagesschau – Niemcy przedstawiono jako kraj płonący czerwonym żarem piekielnym. Ironiczny podpis o „propagandzie klimatycznej” wystarczył, by do akcji wkroczył zespół Reuters Fact Check. Weryfikatorzy uprzejmie zapytali, czy obraz został zmanipulowany lub wygenerowany przez AI.
    Tymczasem to, co miało być satyrą, stało się codziennością. Styl państwowych mediów – przerysowany, histeryczny, epatujący kolorami i dramatyzmem – zaczyna przypominać parodiowanie samych siebie. Dawniej 30°C oznaczało żółte słoneczko na mapie. Dziś to alarmująca czerwień i hasła typu „śmiercionośna fala upałów” czy „kryzys klimatyczny”.
    Faktyczne kłamstwo czy polityczna prawda?
    Problem nie ogranicza się do grafiki. Chodzi o całkowitą zmianę narracji. Publiczne media w Niemczech, Szwajcarii, Francji czy Stanach Zjednoczonych – zwłaszcza te związane z agendą UE, NATO i tzw. Zielonym Ładem – zaczęły traktować „walkę z klimatem” nie jako temat, lecz jako misję. Krytyka? Natychmiast uznawana za „denializm”, „dezinformację” lub „prawicową propagandę”.
    Prawda została zastąpiona moralnym szantażem, a weryfikacja faktów zamieniła się w kontrolę zgodności z oficjalną linią ideologiczną. „Weryfikatorzy faktów” nie sprawdzają już, czy coś jest prawdą, lecz czy nie odbiega od narracyjnej poprawności. Kto pokazuje przerysowane obrazy – nawet gdy są autentyczne – staje się podejrzanym o manipulację.
    Media kreują rzeczywistość, której same nie rozpoznają
    Największy paradoks? To nie satyrycy fałszują obraz rzeczywistości – robią to sami dziennikarze. A potem ich koledzy-faktcheckerzy zadają pytania: „Czy to prawda?” – nie wiedząc, że to autentyczne materiały od ich powiązanych z nimi nieraz mediów.
    Zatracona została granica między informacją a propagandą, między dziennikarstwem a aktywizmem. Jeśli nawet „weryfikatorzy” nie potrafią już rozpoznać, co jest rzeczywistością, a co fikcją, mamy do czynienia nie tylko z kryzysem zaufania. To głęboka, strukturalna zapaść wiarygodności mediów.

    NOWA EPOKA: RZECZYWISTOŚĆ TO SATYRA

    Nie żyjemy już w epoce fałszywych informacji. Żyjemy w czasach, gdy prawdziwe wiadomości wyglądają jak satyra. Kiedy mapa pogody z głównego wydania wiadomości wygląda jak mem wygenerowany przez AI, to nie jest to już problem z informacją. To dowód, że granice zostały przekroczone.
    Problemem dzisiaj nie jest satyra. Problem jest, że rzeczywistość zaczęła ją przypominać.

    Źródło zagraniczne: UncutNews.ch
    Źródło polskie: WolneMedia.net
    Rzeczywistość zmieniła się w kabaret Jeszcze kilka lat temu krwistoczerwona mapa pogodowa Niemiec mogłaby uchodzić za internetowy żart lub grafikę z mema. Dziś niemal identyczne obrazy pojawiają się w głównym wydaniu wiadomości publicznych mediów, takich jak niemiecka Tagesschau. Co gorsza, niektórzy „weryfikatorzy faktów” mają trudności z odróżnieniem, czy te obrazy są prawdziwe, czy wygenerowane przez sztuczną inteligencję. Ostatni przypadek pokazuje, jak groteskowy stał się medialny przekaz klimatyczny. Użytkownik portalu społecznościowego opublikował zrzut ekranu z prognozy pogody Tagesschau – Niemcy przedstawiono jako kraj płonący czerwonym żarem piekielnym. Ironiczny podpis o „propagandzie klimatycznej” wystarczył, by do akcji wkroczył zespół Reuters Fact Check. Weryfikatorzy uprzejmie zapytali, czy obraz został zmanipulowany lub wygenerowany przez AI. Tymczasem to, co miało być satyrą, stało się codziennością. Styl państwowych mediów – przerysowany, histeryczny, epatujący kolorami i dramatyzmem – zaczyna przypominać parodiowanie samych siebie. Dawniej 30°C oznaczało żółte słoneczko na mapie. Dziś to alarmująca czerwień i hasła typu „śmiercionośna fala upałów” czy „kryzys klimatyczny”. Faktyczne kłamstwo czy polityczna prawda? Problem nie ogranicza się do grafiki. Chodzi o całkowitą zmianę narracji. Publiczne media w Niemczech, Szwajcarii, Francji czy Stanach Zjednoczonych – zwłaszcza te związane z agendą UE, NATO i tzw. Zielonym Ładem – zaczęły traktować „walkę z klimatem” nie jako temat, lecz jako misję. Krytyka? Natychmiast uznawana za „denializm”, „dezinformację” lub „prawicową propagandę”. Prawda została zastąpiona moralnym szantażem, a weryfikacja faktów zamieniła się w kontrolę zgodności z oficjalną linią ideologiczną. „Weryfikatorzy faktów” nie sprawdzają już, czy coś jest prawdą, lecz czy nie odbiega od narracyjnej poprawności. Kto pokazuje przerysowane obrazy – nawet gdy są autentyczne – staje się podejrzanym o manipulację. Media kreują rzeczywistość, której same nie rozpoznają Największy paradoks? To nie satyrycy fałszują obraz rzeczywistości – robią to sami dziennikarze. A potem ich koledzy-faktcheckerzy zadają pytania: „Czy to prawda?” – nie wiedząc, że to autentyczne materiały od ich powiązanych z nimi nieraz mediów. Zatracona została granica między informacją a propagandą, między dziennikarstwem a aktywizmem. Jeśli nawet „weryfikatorzy” nie potrafią już rozpoznać, co jest rzeczywistością, a co fikcją, mamy do czynienia nie tylko z kryzysem zaufania. To głęboka, strukturalna zapaść wiarygodności mediów. NOWA EPOKA: RZECZYWISTOŚĆ TO SATYRA Nie żyjemy już w epoce fałszywych informacji. Żyjemy w czasach, gdy prawdziwe wiadomości wyglądają jak satyra. Kiedy mapa pogody z głównego wydania wiadomości wygląda jak mem wygenerowany przez AI, to nie jest to już problem z informacją. To dowód, że granice zostały przekroczone. Problemem dzisiaj nie jest satyra. Problem jest, że rzeczywistość zaczęła ją przypominać. Źródło zagraniczne: UncutNews.ch Źródło polskie: WolneMedia.net
    ·0 Oceny
  • Podsumowanie tygodnia z UNN 29.06.2025
    https://unitednetwork.earth/programs/run112-audiogram-7f8d1d?category_id=197310

    W tym tygodniu w The Rundown nasze raporty od Field Messengers zabierają nas w podróż po całym świecie, z aktualizacjami ze Szwecji, Stanów Zjednoczonych, Japonii, Nigerii i Anglii.
    W Kenii nowe, przełomowe prawo dotyczące niepełnosprawności obiecuje prawdziwą integrację – nie tylko na papierze, ale w szkołach, miejscach pracy i życiu codziennym. Ale czy w końcu zamieni dziesięciolecia orzecznictwa w czyny? Następnie do Danii, gdzie wiek emerytalny jest oficjalnie najwyższy w Europie. Jaki jest cel? Utrzymać system emerytalny przy życiu. Ale nie każdy jest gotowy do pracy przed 70. rokiem życia — zwłaszcza jeśli cały dzień jesteś na nogach.
    Po powrocie do Wielkiej Brytanii brudzimy sobie ręce – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Od ogrodów społecznościowych po terapię ogrodniczą, zbadamy, w jaki sposób ogrodnictwo jest wykorzystywane do poprawy zdrowia mózgu, a nawet pomagania ludziom w leczeniu traumy.

    Do tego aktualizacja od Globalnej Agencji Wywiadowczej. Co tak naprawdę kryje się za amerykańskimi posunięciami rakietowymi na Bliskim Wschodzie? Czego oni szukają, a czego nam nie mówią? I więcej o tajemniczym programie, który źle obliczył tempo wzrostu rozwoju ludzkości... i dlaczego nie-ludzie, którzy wcześniej kontrolowali Ziemię, wierzyli, że twoja dusza jest ostateczną nagrodą w znacznie starszej bitwie.
    Podsumowanie tygodnia z UNN 29.06.2025 https://unitednetwork.earth/programs/run112-audiogram-7f8d1d?category_id=197310 W tym tygodniu w The Rundown nasze raporty od Field Messengers zabierają nas w podróż po całym świecie, z aktualizacjami ze Szwecji, Stanów Zjednoczonych, Japonii, Nigerii i Anglii. W Kenii nowe, przełomowe prawo dotyczące niepełnosprawności obiecuje prawdziwą integrację – nie tylko na papierze, ale w szkołach, miejscach pracy i życiu codziennym. Ale czy w końcu zamieni dziesięciolecia orzecznictwa w czyny? Następnie do Danii, gdzie wiek emerytalny jest oficjalnie najwyższy w Europie. Jaki jest cel? Utrzymać system emerytalny przy życiu. Ale nie każdy jest gotowy do pracy przed 70. rokiem życia — zwłaszcza jeśli cały dzień jesteś na nogach. Po powrocie do Wielkiej Brytanii brudzimy sobie ręce – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Od ogrodów społecznościowych po terapię ogrodniczą, zbadamy, w jaki sposób ogrodnictwo jest wykorzystywane do poprawy zdrowia mózgu, a nawet pomagania ludziom w leczeniu traumy. Do tego aktualizacja od Globalnej Agencji Wywiadowczej. Co tak naprawdę kryje się za amerykańskimi posunięciami rakietowymi na Bliskim Wschodzie? Czego oni szukają, a czego nam nie mówią? I więcej o tajemniczym programie, który źle obliczył tempo wzrostu rozwoju ludzkości... i dlaczego nie-ludzie, którzy wcześniej kontrolowali Ziemię, wierzyli, że twoja dusza jest ostateczną nagrodą w znacznie starszej bitwie.
    UNITEDNETWORK.EARTH
    Run112 Audiogram
    29-JUN-25 THE RUNDOWN
    ·0 Oceny
  • https://www.facebook.com/watch/?v=1394803768321235&rdid=itqv4K9PQie7Ko83

    Dziennikarka telewizji publicznej (np. TVP), wykonując swoje obowiązki w miejscu publicznym, takim jak konferencja prasowa, nie może skutecznie zasłaniać się brakiem zgody na publikowanie jej wizerunku przez osoby trzecie. Wynika to z kilku powodów:
    Miejsce publiczne: Konferencja prasowa jest wydarzeniem publicznym, gdzie osoby obecne, w tym dziennikarze, są narażone na uwiecznienie wizerunku przez innych uczestników, np. fotoreporterów, osoby prywatne czy inne media. W takich sytuacjach prawo do ochrony wizerunku (art. 81 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych) jest ograniczone.
    Zadania zawodowe: Dziennikarka, działając w ramach obowiązków służbowych, jest osobą pełniącą funkcję publiczną w kontekście wydarzenia. Jej obecność i działania w przestrzeni publicznej mogą być uznane za istotne dla interesu społecznego, co ogranicza jej prawo do powoływania się na brak zgody na publikację wizerunku.
    Praktyka medialna: Dziennikarze sami działają w środowisku, gdzie utrwalanie i publikowanie wizerunków jest standardem. Oczekiwanie, że ich wizerunek nie będzie rejestrowany przez osoby niepowiązane z telewizją, jest w praktyce trudne do wyegzekwowania, zwłaszcza w dobie powszechności smartfonów i mediów społecznościowych.
    https://www.facebook.com/watch/?v=1394803768321235&rdid=itqv4K9PQie7Ko83 Dziennikarka telewizji publicznej (np. TVP), wykonując swoje obowiązki w miejscu publicznym, takim jak konferencja prasowa, nie może skutecznie zasłaniać się brakiem zgody na publikowanie jej wizerunku przez osoby trzecie. Wynika to z kilku powodów: Miejsce publiczne: Konferencja prasowa jest wydarzeniem publicznym, gdzie osoby obecne, w tym dziennikarze, są narażone na uwiecznienie wizerunku przez innych uczestników, np. fotoreporterów, osoby prywatne czy inne media. W takich sytuacjach prawo do ochrony wizerunku (art. 81 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych) jest ograniczone. Zadania zawodowe: Dziennikarka, działając w ramach obowiązków służbowych, jest osobą pełniącą funkcję publiczną w kontekście wydarzenia. Jej obecność i działania w przestrzeni publicznej mogą być uznane za istotne dla interesu społecznego, co ogranicza jej prawo do powoływania się na brak zgody na publikację wizerunku. Praktyka medialna: Dziennikarze sami działają w środowisku, gdzie utrwalanie i publikowanie wizerunków jest standardem. Oczekiwanie, że ich wizerunek nie będzie rejestrowany przez osoby niepowiązane z telewizją, jest w praktyce trudne do wyegzekwowania, zwłaszcza w dobie powszechności smartfonów i mediów społecznościowych.
    WWW.FACEBOOK.COM
    Dziennikarka telewizji publicznej (np. TVP), wykonując swoje obowiązki w miejscu publicznym, takim jak konferencja prasowa, nie może skutecznie zasłaniać... | By MIR live tv- Media Informacje Relacje
    Dziennikarka telewizji publicznej (np. TVP), wykonując swoje obowiązki w miejscu publicznym, takim jak konferencja prasowa, nie może skutecznie zasłaniać...
    ·0 Oceny
More Results
Locus https://locusmind.one