Polska do dziś nie zmyła z siebie tej hańby. Potomkowie sądowych zbrodniarzy zasilają licznie elity, potomkowie UBeckich zwyrodnialców chodzą z podniesionymi głowami i wrzeszczą o demokracji. Żałosna ta Polska. Ani śladu honoru.
Wieczorem 25 maja 1948 r. jeden z więźniów warszawskiej mordowni na Mokotowie, na ul. Rakowieckiej 37 - ks. prof. Jan Stępień (był kapelanem AK), podszedł do zakratowanego okna celi:
✔ „Nie zapomnę tego widoku […] Pierwszy pojawił się Witold Pilecki. Miał usta zawiązane białą opaską. Prowadziło go pod ręce dwóch strażników. Ledwie dotykał stopami ziemi. I nie wiem, czy był wtedy przytomny. Sprawiał wrażenie zupełnie omdlałego.”
O godz. 21.30 ubecki kat piotr śmietański, morduje Pana Rotmistrza Witolda Pileckiego, strzelając mu w tył głowy. Egzekucję nadzorował stanisław cypryszewski.
✔ „Nazajutrz rano około godz. 5 mały jednokonny wóz unosił martwe ciała bohaterów za mury więzienia. Żelazne obręcze kół stukały miarowo o bruk więziennego dziedzińca, przypominając bicie werbli. Towarzyszyła im nasza serdeczna modlitwa.” – ze wspomnień ks. Jana Stępnia
Wieczorem 25 maja 1948 r. jeden z więźniów warszawskiej mordowni na Mokotowie, na ul. Rakowieckiej 37 - ks. prof. Jan Stępień (był kapelanem AK), podszedł do zakratowanego okna celi:
✔ „Nie zapomnę tego widoku […] Pierwszy pojawił się Witold Pilecki. Miał usta zawiązane białą opaską. Prowadziło go pod ręce dwóch strażników. Ledwie dotykał stopami ziemi. I nie wiem, czy był wtedy przytomny. Sprawiał wrażenie zupełnie omdlałego.”
O godz. 21.30 ubecki kat piotr śmietański, morduje Pana Rotmistrza Witolda Pileckiego, strzelając mu w tył głowy. Egzekucję nadzorował stanisław cypryszewski.
✔ „Nazajutrz rano około godz. 5 mały jednokonny wóz unosił martwe ciała bohaterów za mury więzienia. Żelazne obręcze kół stukały miarowo o bruk więziennego dziedzińca, przypominając bicie werbli. Towarzyszyła im nasza serdeczna modlitwa.” – ze wspomnień ks. Jana Stępnia
Polska do dziś nie zmyła z siebie tej hańby. Potomkowie sądowych zbrodniarzy zasilają licznie elity, potomkowie UBeckich zwyrodnialców chodzą z podniesionymi głowami i wrzeszczą o demokracji. Żałosna ta Polska. Ani śladu honoru.
Wieczorem 25 maja 1948 r. jeden z więźniów warszawskiej mordowni na Mokotowie, na ul. Rakowieckiej 37 - ks. prof. Jan Stępień (był kapelanem AK), podszedł do zakratowanego okna celi:
✔ „Nie zapomnę tego widoku […] Pierwszy pojawił się Witold Pilecki. Miał usta zawiązane białą opaską. Prowadziło go pod ręce dwóch strażników. Ledwie dotykał stopami ziemi. I nie wiem, czy był wtedy przytomny. Sprawiał wrażenie zupełnie omdlałego.”
O godz. 21.30 ubecki kat piotr śmietański, morduje Pana Rotmistrza Witolda Pileckiego, strzelając mu w tył głowy. Egzekucję nadzorował stanisław cypryszewski.
✔ „Nazajutrz rano około godz. 5 mały jednokonny wóz unosił martwe ciała bohaterów za mury więzienia. Żelazne obręcze kół stukały miarowo o bruk więziennego dziedzińca, przypominając bicie werbli. Towarzyszyła im nasza serdeczna modlitwa.” – ze wspomnień ks. Jana Stępnia