Przejdź na wersje Pro

  • Za około 5% śmierci w Kanadzie odpowiada eutanazja. Coś co miało być tylko wyjątkiem aby skrócić cierpienie na chwilę przed i tak nieuniknioną śmiercią stało się wypaczeniem. Podobnie w Holandii.

    Jeden z pisarzy ostrzegał, że będzie ewoluowało:

    najpierw "pomoc w skrajnych przypadkach";
    potem pomoc we wszystkich przypadkach;
    potem na życzenie;
    potem pod naciskiem społecznym "babciu potrzebne mieszkanie dla wnuczków";
    potem uregulowane prawnie po przekroczeniu pewnego wieku;
    potem elementów nieprzydatnych dla społeczeństwa.
    Odstępstwo od twardej zasady "nie zabijaj" - przesunięcie granicy prowadzi do coraz gorszych wypaczeń.
    Za około 5% śmierci w Kanadzie odpowiada eutanazja. Coś co miało być tylko wyjątkiem aby skrócić cierpienie na chwilę przed i tak nieuniknioną śmiercią stało się wypaczeniem. Podobnie w Holandii. Jeden z pisarzy ostrzegał, że będzie ewoluowało: najpierw "pomoc w skrajnych przypadkach"; potem pomoc we wszystkich przypadkach; potem na życzenie; potem pod naciskiem społecznym "babciu potrzebne mieszkanie dla wnuczków"; potem uregulowane prawnie po przekroczeniu pewnego wieku; potem elementów nieprzydatnych dla społeczeństwa. Odstępstwo od twardej zasady "nie zabijaj" - przesunięcie granicy prowadzi do coraz gorszych wypaczeń.
    Like
    1
    1 Komentarze ·0 Oceny
  • Like
    1
    3 Komentarze ·0 Oceny
  • A propos systemu kaucyjnego. We włoskich miastach i miasteczkach stoją publiczne dystrybutory wody pitnej dla mieszkańców (casetta dell'acqua). Można przyjść i nabrać sobie wody do własnych plastikowych, czy szklanych butelek, czy do bidonów. Odpowiednio schłodzona woda niegazowana jest za darmo. Jeśli chcesz nabrać wody gazowanej, płacisz 5 eurocentów za litr (czyli równowartość ok. 20 groszy za litr wody gazowanej!). Ludzie dzięki temu kupują mniej wody w sklepach, mniej słodzonych soków, czy coli. I tu dochodzimy do sedna... komu ma służyć władza publiczna? Mieszkańcom, czy koncernom? Spróbujcie do stawiania takich dystrybutorów skłonić władze samorządowe, czy rząd do ich sfinansowania. Wielkie sieci sklepów i koncerny napojowe zaczęłyby w Polsce III wojnę światową.
    A propos systemu kaucyjnego. We włoskich miastach i miasteczkach stoją publiczne dystrybutory wody pitnej dla mieszkańców (casetta dell'acqua). Można przyjść i nabrać sobie wody do własnych plastikowych, czy szklanych butelek, czy do bidonów. Odpowiednio schłodzona woda niegazowana jest za darmo. Jeśli chcesz nabrać wody gazowanej, płacisz 5 eurocentów za litr (czyli równowartość ok. 20 groszy za litr wody gazowanej!). Ludzie dzięki temu kupują mniej wody w sklepach, mniej słodzonych soków, czy coli. I tu dochodzimy do sedna... komu ma służyć władza publiczna? Mieszkańcom, czy koncernom? Spróbujcie do stawiania takich dystrybutorów skłonić władze samorządowe, czy rząd do ich sfinansowania. Wielkie sieci sklepów i koncerny napojowe zaczęłyby w Polsce III wojnę światową.
    Like
    1
    1 Komentarze ·0 Oceny

  • Imigracja napędza imigrację!

    Kolejna firma ściąga imigrantów do Polski. W ZESPOLE PRAWIE SAMI UKRAIŃCY

    Work Vision Group to spółka powstała w 2020 roku, której prezesem jest Artur Shybruk. Firma działa w obszarze rekrutacji i pośrednictwa pracy, a sama na swojej stronie internetowej chwali się, że sprowadziła już do Polski 3500 pracowników z różnych krajów świata. W materiałach marketingowych działalność określana jest jako „uzupełnianie braków kadrowych” i „leasing pracowniczy”.

    Ukraiński biznes posiada minimalny jak na spółkę z o.o., kapitał zakładowy – zaledwie 5000 zł. Mimo to przedsiębiorstwo skorzystało już z publicznego wsparcia – 23 tysięcy złotych z BGK.

    Na stronie spółki, która skierowana jest do potencjalnych pracowników, możemy przeczytać http://m.in., że Polska jest świetnym krajem do życia gdzie „bez problemu można uzyskać obywatelstwo i przenieść swoją rodzinę do Europy”. Work Vision Group chwali się nawet, że jest „firmą założoną przez byłych imigrantów”. Działania firmy pokazują, jak atrakcyjny stał się dla biznesu model sprowadzania taniej siły roboczej z Azji i innych regionów świata – kosztem polskich pracowników, których sytuacja na lokalnych rynkach pogarsza się.

    Jednak firma to nie tylko ukraiński właściciel. Również obsada składa się w większości z Ukraińców.

    Firma obiecuje pracownikom niskie ceny zamieszkania, które mają wynosić w granicach 300-400 zł. Każdy, kto ma jakiekolwiek pojęcie o rynku mieszkaniowym, wie, że za takie pieniądze bardzo trudno znaleźć lokum. Imigranci są więc prawdopodobnie lokowani w przeludnionych mieszkaniach po kilka osoby w pokoju, albo obietnica jest nieprawdziwa.

    Na Linkedinie założyciel firmy żali się, że napisała do niego Polka, która nie popiera osiedlania w Polsce Filipińczyków. Jeden z użytkowników platformy napisał, że "zakompleksienie i zacietrzewienie ogromnej rzeszy słabo wyedukowanych i mało inteligentnych Polaków" ma stanowić przeszkodę do "rozwoju rynku pracy". Shybruk przyznał rację temu obraźliwemu stanowisku.

    Imigranckie agencje zatrudnienia zajmujące się sprowadzaniem imigrantów to coraz większy problem w Polsce, tak jak i sama masowa imigracja. Oczywiście nie narodowość założycieli firmy jest problemem, ale sam fakt, że imigracja napędza imigrację.
    Imigracja napędza imigrację! Kolejna firma ściąga imigrantów do Polski. W ZESPOLE PRAWIE SAMI UKRAIŃCY Work Vision Group to spółka powstała w 2020 roku, której prezesem jest Artur Shybruk. Firma działa w obszarze rekrutacji i pośrednictwa pracy, a sama na swojej stronie internetowej chwali się, że sprowadziła już do Polski 3500 pracowników z różnych krajów świata. W materiałach marketingowych działalność określana jest jako „uzupełnianie braków kadrowych” i „leasing pracowniczy”. Ukraiński biznes posiada minimalny jak na spółkę z o.o., kapitał zakładowy – zaledwie 5000 zł. Mimo to przedsiębiorstwo skorzystało już z publicznego wsparcia – 23 tysięcy złotych z BGK. Na stronie spółki, która skierowana jest do potencjalnych pracowników, możemy przeczytać http://m.in., że Polska jest świetnym krajem do życia gdzie „bez problemu można uzyskać obywatelstwo i przenieść swoją rodzinę do Europy”. Work Vision Group chwali się nawet, że jest „firmą założoną przez byłych imigrantów”. Działania firmy pokazują, jak atrakcyjny stał się dla biznesu model sprowadzania taniej siły roboczej z Azji i innych regionów świata – kosztem polskich pracowników, których sytuacja na lokalnych rynkach pogarsza się. Jednak firma to nie tylko ukraiński właściciel. Również obsada składa się w większości z Ukraińców. Firma obiecuje pracownikom niskie ceny zamieszkania, które mają wynosić w granicach 300-400 zł. Każdy, kto ma jakiekolwiek pojęcie o rynku mieszkaniowym, wie, że za takie pieniądze bardzo trudno znaleźć lokum. Imigranci są więc prawdopodobnie lokowani w przeludnionych mieszkaniach po kilka osoby w pokoju, albo obietnica jest nieprawdziwa. Na Linkedinie założyciel firmy żali się, że napisała do niego Polka, która nie popiera osiedlania w Polsce Filipińczyków. Jeden z użytkowników platformy napisał, że "zakompleksienie i zacietrzewienie ogromnej rzeszy słabo wyedukowanych i mało inteligentnych Polaków" ma stanowić przeszkodę do "rozwoju rynku pracy". Shybruk przyznał rację temu obraźliwemu stanowisku. Imigranckie agencje zatrudnienia zajmujące się sprowadzaniem imigrantów to coraz większy problem w Polsce, tak jak i sama masowa imigracja. Oczywiście nie narodowość założycieli firmy jest problemem, ale sam fakt, że imigracja napędza imigrację.
    1 Komentarze ·0 Oceny
  • Like
    1
    1 Komentarze ·0 Oceny
  • Polski Sąd Najwyższy w uchwale z dnia 22 września 1950 orzekł, że "UPA stanowiło organizację zbrodniczą" sygn. akt K. 1147/50. Ta uchwała nigdy nie została uchylona i nadal obowiązuje.
    Polski Sąd Najwyższy w uchwale z dnia 22 września 1950 orzekł, że "UPA stanowiło organizację zbrodniczą" sygn. akt K. 1147/50. Ta uchwała nigdy nie została uchylona i nadal obowiązuje.
    Like
    1
    3 Komentarze ·0 Oceny
  • Ukraina zapowiada "działania odwetowe" za walkę z banderyzmem!

    Prezydent Karol Nawrocki skierował do Sejmu projekt nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej oraz Kodeksu karnego. Projekt przewiduje wprowadzenie kar za propagowanie ideologii banderowskiej oraz za publiczne zaprzeczanie ludobójstwu dokonanemu przez OUN–UPA na ludności polskiej. W uzasadnieniu projektu podkreślono, że celem jest „doprecyzowanie przepisów określających pojęcie zbrodni dokonanych przez członków i współpracowników Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów frakcji Bandery, Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz innych formacji ukraińskich kolaborujących z III Rzeszą”. Nowelizacja ma umożliwić skuteczniejsze ściganie prawne osób, które kwestionują sprawstwo zbrodni ludobójstwa na Wołyniu i w Galicji Wschodniej.

    Ambasada Ukrainy w Polsce opublikowała komunikat, w którym potępiła zrównywanie OUN i UPA z reżimami nazistowskim oraz komunistycznym. Dyplomaci oraz ukraińscy historycy wskazali, że obie organizacje miały charakter „antyimperialny i narodowowyzwoleńczy”, a więc ich działalność nie powinna być klasyfikowana na równi z totalitarnymi ideologiami. W komunikacie padło ostrzeżenie, że przyjęcie ustawy wywoła „działania odwetowe” wobec Polski. Mogą one polegać na wysuwaniu oskarżeń wobec Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich, którym Ukraina przypisuje dopuszczanie się zbrodni na cywilach ukraińskich podczas II wojny światowej i w pierwszych latach powojennych. Jednocześnie strona ukraińska ostrzegła, że eskalacja sporów historycznych będzie wykorzystana przez Rosję, która od dawna stara się pogłębiać napięcia między Polską a Ukrainą.

    Ukraina od lat unika jednoznacznego uznania zbrodni wołyńskiej z 1943 r. za ludobójstwo. Ciągły brak zgody Ukrainy na ekshumacje ofiar polskich na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej stanowi poważną barierę w obustronnych relacjach. W tym samym czasie na Ukrainie wciąż stawia się pomniki Banderze i Szuchewyczowi, a kolejne ulice otrzymują patronaty po zbrodniczych organizacjach, co w Polsce budzi zrozumiałe oburzenie.

    Mimo ostrych sformułowań ambasada Ukrainy podkreśliła, że oba kraje powinny zachować „mądrość i odpowiedzialność”. Szkoda, że tej mądrości i odpowiedzialności w Kijowie jest z roku na rok coraz mniej.
    Ukraina zapowiada "działania odwetowe" za walkę z banderyzmem! Prezydent Karol Nawrocki skierował do Sejmu projekt nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej oraz Kodeksu karnego. Projekt przewiduje wprowadzenie kar za propagowanie ideologii banderowskiej oraz za publiczne zaprzeczanie ludobójstwu dokonanemu przez OUN–UPA na ludności polskiej. W uzasadnieniu projektu podkreślono, że celem jest „doprecyzowanie przepisów określających pojęcie zbrodni dokonanych przez członków i współpracowników Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów frakcji Bandery, Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz innych formacji ukraińskich kolaborujących z III Rzeszą”. Nowelizacja ma umożliwić skuteczniejsze ściganie prawne osób, które kwestionują sprawstwo zbrodni ludobójstwa na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Ambasada Ukrainy w Polsce opublikowała komunikat, w którym potępiła zrównywanie OUN i UPA z reżimami nazistowskim oraz komunistycznym. Dyplomaci oraz ukraińscy historycy wskazali, że obie organizacje miały charakter „antyimperialny i narodowowyzwoleńczy”, a więc ich działalność nie powinna być klasyfikowana na równi z totalitarnymi ideologiami. W komunikacie padło ostrzeżenie, że przyjęcie ustawy wywoła „działania odwetowe” wobec Polski. Mogą one polegać na wysuwaniu oskarżeń wobec Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich, którym Ukraina przypisuje dopuszczanie się zbrodni na cywilach ukraińskich podczas II wojny światowej i w pierwszych latach powojennych. Jednocześnie strona ukraińska ostrzegła, że eskalacja sporów historycznych będzie wykorzystana przez Rosję, która od dawna stara się pogłębiać napięcia między Polską a Ukrainą. Ukraina od lat unika jednoznacznego uznania zbrodni wołyńskiej z 1943 r. za ludobójstwo. Ciągły brak zgody Ukrainy na ekshumacje ofiar polskich na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej stanowi poważną barierę w obustronnych relacjach. W tym samym czasie na Ukrainie wciąż stawia się pomniki Banderze i Szuchewyczowi, a kolejne ulice otrzymują patronaty po zbrodniczych organizacjach, co w Polsce budzi zrozumiałe oburzenie. Mimo ostrych sformułowań ambasada Ukrainy podkreśliła, że oba kraje powinny zachować „mądrość i odpowiedzialność”. Szkoda, że tej mądrości i odpowiedzialności w Kijowie jest z roku na rok coraz mniej.
    3 Komentarze ·0 Oceny
  • ·0 Oceny

  • Płacimy 6 mln miesięcznie na internet ze Starlinków dla Ukrainy. Tymczasem liczba milionerów na Ukrainie wzrosła w ciągu roku aż o 63% – do ponad 17 tysięcy osób.

    Przeciętny pracujący Polak miesięcznie płaci ponad złotówkę na internet dla Ukraińców. Prezydent Karol Nawrocki podpisał rządową ustawę, która podtrzymuje finansowanie ukraińskich terminali Starlink. Chodzi o aż 30 tysięcy urządzeń, których miesięczne utrzymanie kosztuje 6 milionów dolarów, czyli ponad 20 milionów złotych.

    Zestawmy to z bogactwem samych Ukraińców. Według oficjalnych danych Państwowej Służby Podatkowej liczba milionerów na Ukrainie wzrosła w ciągu roku aż o 63% – do ponad 17 tysięcy osób. Łącznie zadeklarowali oni dochody w wysokości 253,6 mld hrywien (ok. 28 mld zł). Oczywiście przeciętny Ukrainiec to człowiek biedny, ale nie da się ukryć, że klasa wyższa na Ukrainie jest dużo liczniejsza i często lepiej sytuowana od polskich elit finansowych. Dlaczego Ukraińcy nie sięgną po opodatkowanie najbogatszych na czas wojny?

    Mamy sytuację, w której państwo polskie, pogrążone w gigantycznym kryzysie finansów publicznych i długu, bez mrugnięcia okiem funduje Ukrainie dostęp do internetu, a to przecież tylko jeden z wielu innych programów pomocowych dla Ukrainy i jej obywateli. Równocześnie w Kijowie przybywa milionerów, a deklarowane dochody Ukraińców rosną w olbrzymim tempie.

    Polska, zamiast finansować własne bezpieczeństwo cyfrowe, edukację czy infrastrukturę, płaci miliardy za łączność państwa, w którym bogatych przyrasta, a korupcja jest systemowym problemem. Rządzący świadomie forsują kolejne ustawy, które czynią z Polski dożywotniego sponsora Ukrainy.
    Płacimy 6 mln miesięcznie na internet ze Starlinków dla Ukrainy. Tymczasem liczba milionerów na Ukrainie wzrosła w ciągu roku aż o 63% – do ponad 17 tysięcy osób. Przeciętny pracujący Polak miesięcznie płaci ponad złotówkę na internet dla Ukraińców. Prezydent Karol Nawrocki podpisał rządową ustawę, która podtrzymuje finansowanie ukraińskich terminali Starlink. Chodzi o aż 30 tysięcy urządzeń, których miesięczne utrzymanie kosztuje 6 milionów dolarów, czyli ponad 20 milionów złotych. Zestawmy to z bogactwem samych Ukraińców. Według oficjalnych danych Państwowej Służby Podatkowej liczba milionerów na Ukrainie wzrosła w ciągu roku aż o 63% – do ponad 17 tysięcy osób. Łącznie zadeklarowali oni dochody w wysokości 253,6 mld hrywien (ok. 28 mld zł). Oczywiście przeciętny Ukrainiec to człowiek biedny, ale nie da się ukryć, że klasa wyższa na Ukrainie jest dużo liczniejsza i często lepiej sytuowana od polskich elit finansowych. Dlaczego Ukraińcy nie sięgną po opodatkowanie najbogatszych na czas wojny? Mamy sytuację, w której państwo polskie, pogrążone w gigantycznym kryzysie finansów publicznych i długu, bez mrugnięcia okiem funduje Ukrainie dostęp do internetu, a to przecież tylko jeden z wielu innych programów pomocowych dla Ukrainy i jej obywateli. Równocześnie w Kijowie przybywa milionerów, a deklarowane dochody Ukraińców rosną w olbrzymim tempie. Polska, zamiast finansować własne bezpieczeństwo cyfrowe, edukację czy infrastrukturę, płaci miliardy za łączność państwa, w którym bogatych przyrasta, a korupcja jest systemowym problemem. Rządzący świadomie forsują kolejne ustawy, które czynią z Polski dożywotniego sponsora Ukrainy.
    ·0 Oceny


  • Chciałbym mieć jedno życzenie do spełnienia. Tylko to jedno, jedyne życzenie.

    I nie zmarnowałbym go na rzeczy, które można kupić lub stracić.
    Nie na złoto, nie na władzę, nie na szybki blask świata.

    Moje życzenie byłoby ciche, delikatne, które kładzie się między sercami.
    Abyśmy odnaleźli się na nowo w ciemności, rozpoznali się w szeptach duszy
    i nosili w milczeniu nocy.

    Chciałbym, aby istniało światło, które nigdy nie gaśnie, które delikatnie przypomina nam,
    że jesteśmy czymś więcej niż cieniami i wątpliwościami.
    Światło, które pozostaje, nawet gdy wszystko inne przemija.

    Chciałbym mieć jedno życzenie do spełnienia.
    Tylko to jedno, jedyne życzenie.


    znalezisko
    💫💫💫 Chciałbym mieć jedno życzenie do spełnienia. Tylko to jedno, jedyne życzenie. I nie zmarnowałbym go na rzeczy, które można kupić lub stracić. Nie na złoto, nie na władzę, nie na szybki blask świata. Moje życzenie byłoby ciche, delikatne, które kładzie się między sercami. Abyśmy odnaleźli się na nowo w ciemności, rozpoznali się w szeptach duszy i nosili w milczeniu nocy. Chciałbym, aby istniało światło, które nigdy nie gaśnie, które delikatnie przypomina nam, że jesteśmy czymś więcej niż cieniami i wątpliwościami. Światło, które pozostaje, nawet gdy wszystko inne przemija. Chciałbym mieć jedno życzenie do spełnienia. Tylko to jedno, jedyne życzenie. znalezisko
    ·0 Oceny
Locus https://locusmind.one