„Pewnego dnia wrócił do domu Hans, mąż mojej ciotki. Był marynarzem i nie było go w domu przez całą zimę, a teraz wrócił, taki duży, silny i opalony. Bardzo go podziwiałem i marzyłem o tym, żeby był moim ojcem. Powiedział kiedyś: - Chodź to coś ci pokażę!
I zabrał mnie do szopy za domem. A tam kotka się okociła. Cztery małe kociaki. Nie mogły mieć więcej, niż kilka dni, bo były jeszcze ślepe, nie potrafiły porządnie chodzić i piszczały tak milutko.
Hans wziął jednego z tych kotków swoją ogromną opaloną dłonią i bez uprzedzenia rzucił nim o duży kamień. Kotkiem tylko plasnęło i przestał się ruszać, leżał bez życia, a Hans chwycił następnego.
Stałem tuż obok i nie mogłem ruszyć się. Nie odważyłem się zamknąć oczu i nie odważyłem się płakać. Nie odważyłem się zrobić nic, stałem tam tylko, jak słup soli, aż to skończyło się.
To, co w tym wszystkim jest najdziwniejsze to to, że nadal, tyle lat później, nie ma chyba miesiąca w którym nie myślał bym o tych czterech małych kotkach. Pamiętam je.
Czy nie dziwne jest, jak dziwne potrafi być życie: Przyjść na świat w jakiejś szopie, poczołgać się w kółko parę dni i będąc jeszcze ślepym, zanim zdąży się obejrzeć ten świat, zostać rzuconym, gruchnąć o jakiś kamień, i przestać oddychać. Jaki jest sens takiego życia?
A potem, ponad siedemdziesiąt lat później, nadal żyć w czyjejś świadomości, jako obraz w cudzej pamięci. Bo przecież tylko ja pamiętam o tych czterech małych kotkach, nikt inny. A kiedy ja umrę, nikt w całym wszechświecie, nie będzie wiedział, że w ogóle istniały.
Podróżujemy w samotności poprzez noc, nie wiedząc nawet dlaczego...
~ Bengt Ahlfors
I zabrał mnie do szopy za domem. A tam kotka się okociła. Cztery małe kociaki. Nie mogły mieć więcej, niż kilka dni, bo były jeszcze ślepe, nie potrafiły porządnie chodzić i piszczały tak milutko.
Hans wziął jednego z tych kotków swoją ogromną opaloną dłonią i bez uprzedzenia rzucił nim o duży kamień. Kotkiem tylko plasnęło i przestał się ruszać, leżał bez życia, a Hans chwycił następnego.
Stałem tuż obok i nie mogłem ruszyć się. Nie odważyłem się zamknąć oczu i nie odważyłem się płakać. Nie odważyłem się zrobić nic, stałem tam tylko, jak słup soli, aż to skończyło się.
To, co w tym wszystkim jest najdziwniejsze to to, że nadal, tyle lat później, nie ma chyba miesiąca w którym nie myślał bym o tych czterech małych kotkach. Pamiętam je.
Czy nie dziwne jest, jak dziwne potrafi być życie: Przyjść na świat w jakiejś szopie, poczołgać się w kółko parę dni i będąc jeszcze ślepym, zanim zdąży się obejrzeć ten świat, zostać rzuconym, gruchnąć o jakiś kamień, i przestać oddychać. Jaki jest sens takiego życia?
A potem, ponad siedemdziesiąt lat później, nadal żyć w czyjejś świadomości, jako obraz w cudzej pamięci. Bo przecież tylko ja pamiętam o tych czterech małych kotkach, nikt inny. A kiedy ja umrę, nikt w całym wszechświecie, nie będzie wiedział, że w ogóle istniały.
Podróżujemy w samotności poprzez noc, nie wiedząc nawet dlaczego...
~ Bengt Ahlfors
„Pewnego dnia wrócił do domu Hans, mąż mojej ciotki. Był marynarzem i nie było go w domu przez całą zimę, a teraz wrócił, taki duży, silny i opalony. Bardzo go podziwiałem i marzyłem o tym, żeby był moim ojcem. Powiedział kiedyś: - Chodź to coś ci pokażę!
I zabrał mnie do szopy za domem. A tam kotka się okociła. Cztery małe kociaki. Nie mogły mieć więcej, niż kilka dni, bo były jeszcze ślepe, nie potrafiły porządnie chodzić i piszczały tak milutko.
Hans wziął jednego z tych kotków swoją ogromną opaloną dłonią i bez uprzedzenia rzucił nim o duży kamień. Kotkiem tylko plasnęło i przestał się ruszać, leżał bez życia, a Hans chwycił następnego.
Stałem tuż obok i nie mogłem ruszyć się. Nie odważyłem się zamknąć oczu i nie odważyłem się płakać. Nie odważyłem się zrobić nic, stałem tam tylko, jak słup soli, aż to skończyło się.
To, co w tym wszystkim jest najdziwniejsze to to, że nadal, tyle lat później, nie ma chyba miesiąca w którym nie myślał bym o tych czterech małych kotkach. Pamiętam je.
Czy nie dziwne jest, jak dziwne potrafi być życie: Przyjść na świat w jakiejś szopie, poczołgać się w kółko parę dni i będąc jeszcze ślepym, zanim zdąży się obejrzeć ten świat, zostać rzuconym, gruchnąć o jakiś kamień, i przestać oddychać. Jaki jest sens takiego życia?
A potem, ponad siedemdziesiąt lat później, nadal żyć w czyjejś świadomości, jako obraz w cudzej pamięci. Bo przecież tylko ja pamiętam o tych czterech małych kotkach, nikt inny. A kiedy ja umrę, nikt w całym wszechświecie, nie będzie wiedział, że w ogóle istniały.
Podróżujemy w samotności poprzez noc, nie wiedząc nawet dlaczego...
~ Bengt Ahlfors


5 Comments
·0 Reviews